Niegdyś w okolicach 1998 roku na platformie PC pojawiła się przełomowa strategia. Była to historia o małych ludzikach krzątających się po ekranie. Przygoda z 'The Settlers' Nie została zakończona! Wręcz przeciwnie - rozwija się dynamicznie. Epicentrum Kałuży postanowiło sprawdzić jak mają się nasi sympatyczni Osadnicy, opisując dla Was V część gry 'The Settlers - Dziedzictwo Królów'.
środa, 30 kwietnia 2008
niedziela, 27 kwietnia 2008
Pies w kosmosie
Już nie raz pisaliśmy na łamach Epicentrum Kałuży o tym jak ludzie z podziwem patrzą w gwiazdy. Jednak nie stoją bezczynnie na powierzchni Ziemi, wzbijają się w kosmos i dokonują coraz to nowych odkryć. Na samym początku człowiek nie był jednak tak odważny. Początkowo wystrzeliwano w kosmos inne żywe organizmy. Zaczęto od muszek owocówek w 1946 roku. Później eksperymentowano z myszami, żółwiami i małpami. Próbowano również wystrzelić na orbitę okołoziemską psa. Chyba każdy słyszał o dzielnej Łajce - suczce wystrzelonej w Sputniku 2. Radziecki satelita wystrzelono 3 listopada 1957 a z nim Łajkę. W tamtych czasach Rosjanie informowali o sukcesie psa. Mówiono, że przeżył, za pewne ze względów propagandowych. Plan lotu obejmował 10 dni podróży. Ostatniego dnia pies miał dostać zatrutą porcję pożywienia. Łajka więc nigdy nie miała wrócić na Ziemię. Rzeczywistość wyglądała niestety jeszcze bardziej tragicznie. Prawdę o wczesnej śmierci zwierzęcia poznaliśmy dopiero w 2002 roku (czyli ok. 50 lat po starcie Sputnika 2 z psem na pokładzie). Suczka zmarła w zasadzie po kilku godzinach lotu (rożne źródła podają, iż trwało to ok 7h). Nie odłączyła się rakieta nośna która spowodowała wzrost temperatury do 40 stopni w kabinie. W ten sposób pies nie wytrzymał stresu i wysokiej temperatury. Łajka nie była wybrana przez przypadek. Była zwykłym 6kg mieszańcem zamieszkującym ulice Moskwy - była odporna na ciężkie warunki, ale niestety nie aż tak ciężkie jakie panowały w rakiecie. Dodać należy, że 'Łajkę' ('Szczekaczkę') nazwano tak tuż przed startem Sputnika 2. Łajka w rzeczywistości to nazwa pewnej grupy psów z którymi nasz 'astronauta' nie miał zbyt wiele wspólnego. Tak na prawdę pies wabił się Kudriawka ('Kędziorek') lub Limonczik ('Cytrynka'). Amerykanie dla żartu nazywali ją 'Muttnik' (mutt - ang. kundel), żartując z nazwy Sputnik.
Łajka doczekała się jednak uhonorowania swojego czynu i bezsensownej śmierci. W kwietniu 2008 roku został wzniesiony pomnik na jej cześć nieopodal instytutu badawczego medycyny wojskowej Ministerstwa Obrony Rosji.
Znana astronautka nie była jedynym psem w kosmosie. 19 sierpnia 1960 roku poleciały na orbitę dwa inne psy, wystrzelone w radzieckim Sputniku 5. Te w przeciwieństwie do Łajki przeżyły i wróciły na Ziemię, wraz z pozostałymi zwierzętami, które towarzyszyły psom (myszy, szczury, króliki i muszki owocówki). W Sputniku 6 (wystrzelonym 1 grudnia 1960) zginęły dwa psy - Muszka i Pchełka.
Człowiek słysząc takie historie zastanawia się czy to wszystko jest nam potrzebne. Jedni się przeciwstawią, inni poprą - jak z każdą hipotezą. Jednak należy obdarowywać największym szacunkiem każde zwierzę, które przez nasz lęk przed utratą życia poświęcił swoje w imię rozwoju nauki, bynajmniej nie na potrzeby zwierząt.
Autor: Dagona
Źródła: http://pl.wikipedia.org/
środa, 23 kwietnia 2008
Manga i Anime - "Serial Experiments Lain"
Epicentrum Kałuży weźmie tym razem udział w serii eksperymentów, których przedmiotem będzie osoba młodej uczennicy niezdrowo zafascynowanej komputerami. Zapraszamy do przeczytania recenzji i obejrzenia intrygującej serii anime „Serial Experiments Lain”.
niedziela, 20 kwietnia 2008
Kara za ambicję
Straszliwą hańbą jest przegrać bitwę. Jeszcze gorzej jednak być pokonanym przed rozegraniem decydującej bitwy. Tak właśnie przydarzyło się cesarzowi Austrii - Józefowi II, podczas kampanii roku 1788 przeciwko Turcji. Niemal 250 000 ludzi i tony sprzętu skierowano na Bałkany, z których Turcy mieli być raz na zawsze usunięci. Po kilku mniejszych starciach i niechlubnym preludium w postaci epidemii malarii i dyzenterii, 19 września 1788 r. napotkano główne siły wroga w okolicy miasteczka Karansebes, blisko granicy Serbii i Rumunii. Zanim jednak padł pierwszy strzał, oddział cesarskich huzarów udał się na drugi brzeg rzeki Temesz, w celu oddania się pijaństwu i rozpuście w napotkanym taborze wędrownych Wołochów [czyli mieszkańców Wołoszczyzny]. Nocą doścignęli ich o wiele powolniejsi piechurzy i ze zgrozą dostrzegli, że huzarom udało się wykupić cały zapas schnapsa. Rozgorzała najpierw słowna, a później całkowicie tradycyjna bitwa pomiędzy dwoma oddziałami austriackimi. W ciemności świstały szable i padały strzały. Oddziały wciąż będące w marszu zinterpretowały bijatykę, jako szeroko zakrojone natarcie Turków. Wśród wojsk cesarskich zaczęła szerzyć się panika. Nim nastał ranek zginęło 10 000 żołnierzy, zabitych w nocnym chaosie, pogłębianym jeszcze przez wielojęzyczność - w armii Józefa II służyli bowiem Węgrzy, Lombardczycy, Słowacy, Polacy, rodowici Austriacy i wiele mniejszości etnicznych. Dwa dni później główne siły cesarstwa były w odwrocie, a Turcy - początkowo szczerze zdumieni - naciskali na nią kawalerią. Wojna skończyła się rok później, względnym sukcesem Austrii i ustanowieniem nowej granicy pomiędzy zwaśnionymi państwami na Dunaju. W tym czasie mniej więcej umarł też cesarz Józef II, a jego ostatnie słowa brzmiały: „Pragnę tylko jednego – trwałego pokoju w Europie”. I trudno się dziwić.
Autor: PeeGee
Źródło: Durschmied E., Czynnik zwrotny w bitwach, wyd. Amber 1999
środa, 16 kwietnia 2008
Nauka i przyroda - Syreny
Z syrenami kojarzy nam się długowłosa piękność z rybim ogonem albo czasami z mitycznym stworem... ale w rzeczywistości syreny istnieją na prawdę! Tylko, że wyglądają nieco inaczej... Zapraszamy do przeczytania artykułu o syrenach,do których należą manaty i diugoń – sympatyczne roślinożerne kolosy, prowadzące spokojny tryb życia, niestety wciąż zakłócany przez człowieka.
niedziela, 13 kwietnia 2008
Zwyczaje pradawnych
Kto uważa, że po 65 milionach lat nie jesteśmy w stanie ustalić zbyt wielu szczegółów na temat życia wymarłych stworzeń, ten jest w błędzie. Przynajmniej częściowo. Naukowcy nie od dziś formułują niezwykłe dość pytania dotyczące dinozaurów i ich trybu życia. Co ciekawe – otrzymujemy sukcesywnie odpowiedzi. Prędkość większości znanych gatunków ustalono już dawno mierząc odległości i głębokość zachowanych w skale śladów. Stąd wiemy, że wielkim drapieżnikom daleko było do stereotypu ociężałej Godzilli. Rekordzista – Gallimim, rozwijał około 40 km/h. Wiadomo również na przykład, że wiele gatunków miało powieki i mrugało oczami – nie musząc borykać się z problemami jakie mają dzisiejsze węże. Zachowały się kostne okrywy powiek Ankylozaurów. Ustalono ponad wszelką wątpliwość, że nawet bardzo duże osobniki Tyranozaura mogły pływać. A to za sprawą wydrążonych kości. Znamy nawet niektóre zwyczaje lęgowe – a szczególnie sławne z ich bogactwa Maiazaury, które tworzyły kolosalne gniazdowiska i strzegły potomstwa dniem i nocą. Ustalono, że niemal wszystkie dinozaury piły niewiele lub wręcz nie potrafiły pić wody – jako gady niewiele jej traciły. Wiemy, że wielką rolę w ich życiu odgrywały zapachy – prawdopodobnie używały ich często jako formy komunikacji. Bezdyskusyjne jest także, że większość gatunków migrowała – tak jak to robią dzisiejsze ptaki [tyle że naturalnie robiły to krocząc po ziemi]. Za wątpliwe natomiast uznano, jakoby łączyły się w pary na całe życie. Ciekawostki i szczegóły tego typu można wymieniać, naprawdę długo się nie powtarzając. Naukowcy nie poprzestają na tym i wciąż zarzucają nas nowymi faktami. Nasza wiedza prawdopodobnie nigdy nie będzie kompletna, ale jej rozmiary – biorąc pod uwagę przedział czasu jaki dzieli nas od ostatnich żywych dinozaurów – robi wrażenie.
Autor: PeeGee
Żródło: Dinozaury, wyd. DeAgostini, numery z lat 1994 – 1995, a także programy kanału Discovery channel
środa, 9 kwietnia 2008
Kultura - Astrologia
Człowiek od wieków spoglądał w granatowe niebo. Patrzył na małe jarzące się punkty. Zadawał pytania, szukał odpowiedzi. Kiedyś sytuacja wyglądała nieco inaczej niż obecnie. Powstał Horoskop i 12 znaków Zodiaku. Chętnych do zanurzenia się w gwiezdnej tajemnicy zapraszamy do przeczytania artykułu opowiadającego o Astrologii.
niedziela, 6 kwietnia 2008
Epicentrum Kałuży zaprasza do współpracy
W konstruowaniu poprzedniego niedzielnego newsa dopomógł nieświadomie, dostarczając pomysłu kolega Arek. Zespół Epicentrum Kałuży chciałby zachęcić was – drodzy czytelnicy do zgłaszania podobnych pomysłów, dostarczania informacji, które mogłyby okazać się ciekawe, a nawet gotowych newsów. Każde spostrzeżenie i chęć współpracy będą mile widziane. Zapraszamy także do wzięcia przykładu z koleżanki Karoliny, która już dwukrotnie udzieliła nam merytorycznego wsparcia własnymi recenzjami.
Przeczytaj ZASADY, znajdujące się po lewej stronie w menu.
Skontaktujecie się z nami pod adresem: epicentrum_kaluzy@doramail.com
Gwiezdny rekord
W roku 2008, w marcu, odnotowano niemały rekord astronomiczny. Zaobserwowano bowiem najbardziej odległe zjawisko fizyczne dostrzegalne gołym okiem na ziemskim niebie. Fachowcy z NASA skomentowali wydarzenie szacując odległość eksplodującej gwiazdy od Ziemi na 7,5 miliarda lat świetlnych. Dla porównania podajemy, że światło Słońca pokonuje trasę do Ziemi w 8 minut. Zjawisko dostrzegalne było w okolicach konstelacji Małego Wozu. Pobiło ono z resztą jeszcze jeden rekord – eksplozja bowiem stanowiła zarazem najsilniejszą zaobserwowaną emisję promieniowania gamma. Jakiekolwiek ciało niebieskie w bezpośredniej bliskości opisywanej gwiazdy przestało istnieć. Dla ludzkiego oka ta porażająca ogromem kosmiczna epopeja wyglądała jak zwykły rozbłysk światła każdej banalnej gwiazdy. Jeśli jednak jeszcze oczekujemy więcej mocnych astronomicznych wrażeń, to wystarczy wspomnieć, że zjawisko widoczne na Ziemi w marcu 2008 r. miało miejsce około połowy wieku Wszechświata temu. Odległość naukowcy szacują ostrożnie na odległość połowy drogi do domniemanych granic Wszechświata. Ta ostatnia informacja jednak jest dyskusyjna, zważywszy że nie jesteśmy jeszcze pewni jaki kształt Wszechświat ma i czy w ogóle ma granice.
Autor: PeeGee
Źródło: http://edition.cnn.com/
Z podziękowaniami dla kolegi Arka Zielińskiego
środa, 2 kwietnia 2008
Film - "10 000 B.C."
Wehikułu czasu jeszcze nikt nie wynalazł... Ale za to twórcy kina zapraszają nas na podróż 12 tysięcy lat wstecz. Nie jest to jednak realne, tak samo jak i nierealny w zasadzie jest film '10 000 B.C.' Zapraszamy do przeczytania recenzji tego właśnie filmu. Niestety tym razem nie będzie to do końca pozytywna opinia, lecz – drogi czytelniku – sprawdź sam, dlaczego ten właśnie film nie podbił naszych serc.