niedziela, 30 maja 2010

Jednym uchem, ale całym mózgiem

Niezmordowani badacze zajęli się ostatnio odpowiedzią na pytanie - dlaczego ludzi irytują rozmowy telefoniczne prowadzone przez innych na przystanku, w komunikacji miejskiej, czy w kolejce w urzędzie? Zajęli się tym zagadnieniem naukowcy z nowojorskiego Uniwersytetu Cornell. Badania opublikowano w czasopiśmie Psychological Science. Chodziło przy tym o podsłuchiwanie mimowolne, a nie prowadzone celowo. Okazało się, że zrozumienie połowy dialogu wymaga od mózgu znacznie większego wysiłku, niż całej rozmowy. Podsłuchujący nie może przewidzieć, co powie rozmawiający przez telefon, bo nie słyszy jego rozmówcy. Mózg podejmuje wysiłek, żeby zapełnić puste miejsca. To wszystko powoduje, że rozmowa współpasażera przyciąga naszą uwagę. Co ciekawe, w przypadku zasłyszanej rozmowy dwóch osób, jesteśmy w stanie jej nie słuchać. Słuchanie czyjejś rozmowy przez telefon jest ogromnie irytujące - jak twierdzi współautorka badań, Lauren Emberson. - trudniej jest zignorować 'półdialog', niż całą rozmowę. W ramach badań naukowcy przeprowadzili eksperyment, co jak wiadomo należy do kanonu badań socjologicznych i stanowi niezłomny filar ciekawostek czerpanych z różnych źródeł i prezentowanych na łamach Epicentrum Kałuży. Studenci, którzy brali udział w badaniu, wykonywali zadania wymagające koncentracji jednocześnie słuchając całej lub połowy rozmowy przez telefon. Okazało się, że ci, którzy słyszeli tylko połowę dialogu, mylili się znacznie częściej. Autorzy badań twierdzą, że słuchanie czyjejś rozmowy przez telefon może wpływać negatywnie na koncentrację podczas codziennych czynności, takich jak na przykład prowadzenie samochodu. Autorka badań planuje kolejne prace z użyciem symulatorów jazdy samochodem. Jako morał wypada wspomnieć, że powstrzymywanie się od podsłuchiwania jest jednak trudniejsze niż się wydaje.

Autor: PeeGee
Źródło: http://ciekawostki.eu/ , cytowane za: deser.pl

środa, 26 maja 2010

Kultura: Style, które przeszły do historii

Badacze Epicentrum Kałuży nie ustają w analizie kultury popularnej. Tym razem przedstawiamy artykuł z działu Kultura: Style, które przeszły do historii. Postaramy się zbadać, dlaczego nie oglądamy już Bikiniarzy, sprawdzimy czy punk nie umarł i dlaczego nowy metal nie jest nowy. Zapraszamy do czytania.

poniedziałek, 17 maja 2010

Z Chorwatem u szyi

Pewnego razu na dworze francuskiego króla Ludwika XIV [a było to w roku 1630] wzrok monarchy przykuli chorwaccy najemnicy, których od pewnego czasu miał na służbie. Przczyczyną były barwne chusty zawiązywane wokół szyi. Formacja zyskała miano Royal Cravattes [co oznaczało w wolnym tłumaczeniu królewskich Chorwatów]. Brzmi znajomo? Dla każdego mężczyzny z pewnością. Tak oto zaczęła się popularyzacja krawatów. Najpierw rzecz jasna stały się strojem dworskim, a w celu doboru i konserwacji, a także odpowiedniego przechowywania królewskich krawatów, powołano stanowisko krawatiera. Jednakże początki tego w sumie dość prostego elementu ozdobnego datujemy dużo wcześniej - w 113 r. naszej ery rzymskich żołnierzy ze zwisającymi u szyi chustami uwieczniono na kolumnie Trajana. Można jednak znaleźć ten sam pomysł w zupełnie innym miejscu i czasie. Słynna terakotowa armia cesarza Qin Shi Huang również nosi terakotowe odpowiedniki dzisiejszych eleganckich pętli. Dziś krawat należy do obowiązkowego stroju oficjalnego. Jednak jego niecodzienna nazwa została pokonana na punkty przez polskich językoznawców, którzy w XX wieku nadali mu na szczęście już zapomniane miano 'zwis męski ozdobny'.

Autor: PeeGee
Źródło: http://www.czywiesz.pl/, http://pl.wikipedia.org/

środa, 12 maja 2010

Literatura - Wiktor Suworow - cykl 'Lodołamacz'

Tym razem eksperci Epicentrum Kałuży oferują łyk historii z wciąż bijącego źródła w osobie Wiktora Suworowa. Zapraszamy do recenzji z działu Literatura: Wiktor Suworow - cykl 'Lodołamacz'. Dużo treści, jak to z historią bywa, ale posłuchamy też tej samej opowieści w nieco inny, świeży sposób.

poniedziałek, 10 maja 2010

Na szczęście naprawdę przynosi szczęście

Niektórzy ludzie trzymają w kieszeni szczęśliwy kamyk. Czasem jest to wisiorek po babci lub inny niepozorny przedmiot, który ma sprowadzać na nas samo szczęście. Niekiedy nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że jakiś przedmiot traktujemy jak najzwyklejszy w świecie talizman. Nosimy go ale nie nazywamy go talizmanem. Proszę jednak nie mylić talizmanu z amuletem. Ten drugi to magiczny przedmiot chroniący nas przed złymi duchami, magią, złymi ludźmi lub nieszczęściem, lecz według specjalistów są to zupełnie inne rzeczy.
Naukowcy sobie nie odpuszczają i badają nawet takie sprawy. Badacze z uniwersytetu w Kolonii udowodnili, że talizmany na prawdę mogą przynosić dla nas szczęście. Eksperyment został przeprowadzony na golfistach. Wmówiono im, że do gry otrzymali 'szczęśliwą' piłeczkę. Przeprowadzono analizę ich trafień i ci którzy mieli rzekomy talizman trafiali średnio częściej o 35%, niż ci którzy grali zwykłym sprzętem. Naukowcy tłumaczą to uruchomieniem przesądnego pojmowania co może zwiększyć skuteczność działania. Dzieje się tak nawet jeśli to czy coś jest talizmanie czy nie świadczy wyłącznie czyjaś słowna opinia na ten temat.
Za pewne piłeczki zadziałały mobilizująco i tego typu przedmioty mają podobną moc jak leki placebo. Warto więc czasem skorzystać z czegoś co dodaje nam pewności siebie i podnosi naszą mobilizację, ale nie zapominajmy przy tym o zdrowym rozsądku.

Autor: Dagona
Źródło: http://ciekawostki.eu/; http://pl.wikipedia.org

środa, 5 maja 2010

Film - "Sherlock Holmes"

Tym razem będziemy rozwiązywać przerażające kryminalne zagadki z najbardziej znanym detektywem wszech czasów. Zapraszamy do recenzji z działu Film: 'Sherlock Holmes' - przekonamy się jak wyglądał być może schyłek XIX wieku dzięki najnowszej adaptacji prozy Sir Arthura Conan Doyle'a.