Dzisiejsze czasy zaprowadziły nas do paradoksu: na łamach internetowego Epicentrum Kałuży mówić będziemy o księgach – o ich roli i znaczeniu w kulturze. A przede wszystkim powiemy o księgach siejących zamęt i roztaczających mgiełkę tajemnicy. Zapraszamy do czytania o tym, co służy do czytania.
środa, 20 lutego 2008
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
Ehh, kolego... pytanie o to, czy Eco został urzeczony mitem księgi to tak jak pytać, czy Chopin lubił polonezy :].
Poza tym tajemnicza księga w "Imieniu Rózy" nie jest specjalnie tajemnicza - nawet William z Baskerville dość szybko ustalił, że to zaginiona i nigdy nie odnaleziona druga część "Poetyki" Arystotelesa, której domniemane streszczenie (Tractatus Coislinianus)jest calkiem dobrze znane i już ani trochę tajemnicze.
"Zaginiona" i "nigdy nie odnaleziona" nie są dla kolegi synonimami tajemniczości? Albo przynajmniej porządnymi przesłankami by uznać rzecz za tajemniczą?
Poza tym zabijanie za pomocą książki to niecodzienny pomysł mimo wszystko - musi kolega przyznać. Nawet jeśli znamy streszczenie.
Owszem. Ale to są okoliczności wskazujące na tajemniczość, złowrózbność i whatever tego jednego, konkretnego egzemplarza ;)
spór o słowa. Idea jest niepodważalna. W "Imieniu Róży" właśnie ksążka stanowi najważnejsze ogniwo zagadki kryminalnej. Nabardziej upraszczając. Nie ma znaczenia czy książka jest znana czy też nie. Równie dobrze mogła by być całkiem fikcyjna nic by to nie zmieniło. Tytuł jest tu najmniej ważny. Liczy się tajemnica. Swoją drogą fajny artykuł.
Prześlij komentarz