Tym razem będziemy rozwiązywać przerażające kryminalne zagadki z najbardziej znanym detektywem wszech czasów. Zapraszamy do recenzji z działu Film: 'Sherlock Holmes' - przekonamy się jak wyglądał być może schyłek XIX wieku dzięki najnowszej adaptacji prozy Sir Arthura Conan Doyle'a.
środa, 5 maja 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
6 komentarzy:
Powiem szczerze, że nigdy nie czytałem Holmesa, a naprawdę lubię literaturę z półki kryminałów.
Z tego co piszesz wyodrębniła mi się postać Joe Alexa - którego czytałem. Bardzo podobny charakter. Bardzo podobne "zmysły". Alex jest młodszy, więc pewnie Holmes był pierwowzorem dla jego twórczości.
Z pewnością film obejrzę, a o książkę też pewnie się pokuszę.
Pozdrawiam
A polecamy, polecamy.
Nie wiem czy kolega wie, ale i tak warto zwrócić uwagę na ciekawostkę: Joe Alex to pseudonim Macieja Słomczyńskiego.
A kryminały w jego wydaniu, abstrachując od narodowości są naprawdę na poziomie. I rzeczywiście nie wykluczone, że mocno wzorował się na Conan Doylu. Czasem czuje się tego ducha.
A oczywiście, że wiedziałem, że to rodowity krymino-pisarz. Świetne pisze kryminały, trzeba mu to przyznać.
Czyli miałem rację podejrzewając, że podobny jest klimat u obu autorów.
Niemniej sięgnę do Doyla. Na razie napawam wzrok Kingiem (nie podchodzi mi na razie... ale to dopiero 100 z 600 stron, może się rozwinie ;) )
A którego - jeśli wolno spytać - kolega Kinga teraz pochłania?
To jest w ogóle temat na szerszą dyskusję. Tak naprawde cały nowoczesny kryminał wywodzi się z jednego pnia, u którego korzeni mamy Holmesa, nieco wyżej postacie pani Christie i pana Chandlera, a potem zaczynają się odnogi [choć nie tak wcale odległe od wzoru] jak właśnie Alex [który z resztą jest narratorem, alter ego pisarza i postacią w jednym], czy cykl o Maigrecie. A w koronie znajdziemy różne odstępstwa. Zauważ jednak, że nawet Krajewski ze swoimi półgroteskowymi zbrodniami w mieście Breslau w istocie odtwarza zacny model Holmesa. Ale fakt faktem Alexa sytuowałbym rzeczywiście bliżej głównego nurtu i jego najważniejszych przedstawicieli.
Dziękujemy koledze za komentarze tak poza tym
Jak dla mnie najnowsza ekranizacja Holmsa jest momentami zbyt przekombinowana w stylu Hollywood... Film robiony bardziej pod sukces kasowy, a nie wierność z oryginałem, ale cóż, takie produkcje też są czasem potrzebne ;-)
Fakt - sceny mające zapierać dech w piersi, efektowne bójki z baru nie zawsze cieszą a czasem po prostu spłaszczają film. Tutaj raczej film miał się sprzedać niż obrazować książkę - szkoda ale miło się oglądało :)
dzięki za komentarz!
Prześlij komentarz