Codziennie mijamy dziesiątki śmietników – tych regularnie opróżnianych przez służby oczyszczania jak i tych nielegalnych do których nikt się nie przyznaje i wszyscy udają, że ich nie widzą. Postawa taka jest nie tylko naganna ale również krótkowzroczna. Zysk jaki nasza planeta osiągnie dzięki trosce jej mieszkańców o to co jest wyrzucane może nie być największym źródłem naszej radości, co nie oznacza, że nie warto się pochylić nad śmieciami zalegającymi na ulicy. Wiedzą o tym regularnie je przetrząsający bezdomni ale w 2003 r. przekonała się o tym także jedna z mieszkanek Nowego Jorku.
Idąc jak co rano na filiżankę kawy dostrzegła na śmietniku duże kolorowe płótno. Początkowo minęła je jak wszyscy inni przechodnie. Ale wracając z kawiarni nie była już tak obojętna. Stwierdziła, że dzieło sztuki nie powinno znajdować się na śmietniku i zabrała je do domu. Chwilę później przyjechała śmieciarka...
Mimo że pani Elizabeth Gibson nie dysponowała zbyt dużym apartamentem, a rama obrazu była po prostu tandetna, początkowo powiesiła obraz na największej ścianie swojego salonu. Równolegle starała się dowiedzieć czegoś o osobie nazwiskiem Tamayo, której podpis widniał na obrazie. Gdy okazało się, że jest to jeden z najgłośniejszych meksykańskich malarzy – Rufino Tamayo przestraszyła się konsekwencji zagrabienia z ulicy ważnego dzieła sztuki i umieściła płótno w toalecie zasłaniając je sztuczną ścianką działową. Tak zapewne dzieło czekałoby na zmianę właścicieli mieszkania gdyby p. Gibson nie obejrzała w telewizji programu poświęconego skradzionym dziełom sztuki, dotyczącego jej własnego znaleziska. Okazało się, że obraz został skradziony w 1986 r. z magazynu gdzie oddał go na przechowanie właściciel. Od tego czas ślad po obrazie „Tres Personajes'' („Trzy postacie”) zaginął.
Zachowując swe uprzedzenia pisarka i dziennikarka radiowa zgłosiła się do eksperta domu aukcyjnego, który opowiadał w telewizji o zaginionym dziele i przedstawiając się jako „tajemnicza kobieta” przyprowadziła go do swej toalety. Tam zdumiony specjalista rozpoznał obraz. Poinformowano właścicieli, a ci postanowili wystawić dzieło na aukcji. Wyceniony na 1 mln dolarów obraz za nieco wyższą cenę został sprzedany,zaś znalazczyni otrzymała 15 tysięcy dolarów znaleźnego i nieokreśloną część wylicytowanej sumy, a także temat na kolejną książkę.
Historia ta uczy nas, że:
a) recycling ma przyszłość
b) w przyrodzie nic nie ginie
c) warto się rozglądać po ulicy (ewentualnie warto chodzić na poranną kawę)
d) warto być uczciwym.
W związku z tym, ekipa Epicentrum Kałuży wyruszając na własne poszukiwania prosi także szanownych Czytelników o zgłaszanie wszelkich znalezisk. Z pełnym poświęceniem nasi eksperci
zajmą się zarówno badaniem ich pochodzenia, jak i potencjalną nagrodą.
Autor: Karolina Mądra
Źródło:
http://www.tvp.info/
http://www.bloomberg.com/
http://www.nytimes.com/
niedziela, 2 listopada 2008
Obraz na śmietniku
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
4 komentarze:
hmmm... ja to obrazu nie znalazłam - za to znalazłam bardzo przyzwoity podkład po takiż, znalazłam również kiedyś Juliana który dziś owszem, owszem ma się dobrze. No i ciągle się waham pomiędzy mym wizerunkiem nobliwej damy z wykształceniem wyższym a szperactwem śmietnikowym które gdzieś tam we mnie...
Prosimy o więcej informacji na temat Juliana, zaciekawiło nas to.
Nie wydaje mi się by w pociągu do szperactwa było coś złego. Rzeczy wyrzucone można zawłaszczać do woli, a to że ktoś uznał je za niepotrzebne, nie oznacza że hańbą jest pomyśleć inaczej.
Dzięujemy za osobisty, emocjonalny komentarz.
Wręcz zachęcamy do szperactwa. Niegdyś takie cudo znalezione gdziekolwiek nazywało się skarbem i przechowywało pokoleniami w rodzinie... no chyba, że ktoś tak dobrze schował, że kolejna rodzina mogła skarb zyskać przy odrobinie szczęścia. Szperactwo może tak romantycznie jak poszukiwanie skarbów nie brzmi ale chodzi przecież o to samo:)
A tak prywatnie - gdzież Juliana (Marka, Grzesia czy Ildefonsa) można znaleźć? Może jeszcze nie wszystkie sztuki zostały przygarnięte:)?
Julek bynajmniej nie jest dziełem sztuki, natomiast jestem bardzo do niego przywiązana i nie rozumiem jak mógł ktoś wyrzucić coś tak przemiłego. jest tutaj (ten żółty)http://damqelle.blogspot.com/2008/11/i-nic.html. Moją prawdziwą pasją jest jednak wyszukiwanie starych aniołów, świątków do odnowy. niestety nieczęsto mi się trafiają :((((
Prześlij komentarz