Czaszka na piersi, umieszczona na czarnym tle. I nie mówimy tu o piratach. Punisher trzy razy wkraczał ze świata komiksu na wielki ekran. W zbiorczej recenzji w dziale Film: Cykl 'Punisher' fachowcy Epicentrum Kałuży postarają się ocenić z jakim skutkiem. Zapraszamy do oglądania i czytania.
środa, 9 grudnia 2009
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
6 komentarzy:
Po seansie Punisher: War Zone skutecznie czuje się zniechęcony do zapoznania się z innymi ekranizacjami, choć wersji z panem Lundgrenem może dam jeszcze szansę.
Wersja War Zone ma tylko jedną zaletę łatwo ją zapomnieć. Dziś pamiętam z niej tylko uczucie zażenowania jakiego nie czułem bodajże od prób oglądania ekranizacji Wiedźmina.
Na obronę logiki wersji z 2004 chciałbym zauważyć, że z tego co o niej wiem, była ona wzorowana na komiksowych wytworach spółki Ennis/Dillon - w których właśnie dominował lekki ton, bohater mieszkający w normalnej kamienicy i ten nieszczęsny Rusek.
Na szczęście Ennis zrehabilitował się tworząc późniejsze Punishery.
To fakt. Owe 'późniejsze', to prawdziwa kwintesencja stylu, absolutnie szczytowe dokonania. I eksperci Epicentrum Kałuży, którzy pracują nad materiałem badawczym i zamierzają niebawem go przedstawić, spieszą z wyjaśnieniem, że prawdopodobnie długo jeszcze nie dowiedzieliby się o nim, gdyby nie kolega Blue Monday.
Jednak będę obstawał przy tym, że wersja z końca lat '80 ma swój urok. Aczkolwiek jest to bardziej urok dobrego filmu akcji - sensacyjnego niż samego bohatera.
Heh a ja War Zone wezmę w obronę... wiem że scenariusz żaden i gra aktorów sztywna ale film pokazuje prawdziwego Punishera, komiksowego w każdym calu, tak powinien Punisher wyglądać a że w filmie to się nie sprawdza, cóż...
"prawdziwego Punishera, komiksowego w każdym calu" - tylko którego Kolega ma na myśli:)
Płaskiego action hero z wydań z przełomu 80/90 oraz gościnnych występów u Spidermana i reszty ferajny?
Groteskowego z cyrkowych koszmarków Ennis/Dillon?
Ultrarealistycznego z dokonań Ennisa w ramach Vertigo?
Znam tylko te 3 wcielenia i film wydaje sie nieudanym połączeniem płaskości punishera 'klasycznego', głupiego humoru z Ennisa/Dillon i brutalności z Vertigo. Ale może o to chodziło twórcom;)
Może w tym szaleństwie jest metoda.
tak, bo taki był komiksowy Punisher... Kawał prostego jak walec drogowy chłopa, dotkniętego tragedią, z którą nijak poradzić sobie nie może i zaczyna się mścić na kim popadnie. Metody ma bardzo prymitywne ale i skuteczne, tu nie ma miejsca na intrygi, trucizny i sztylety. Prosta, krwawa i wesoła rozwałka... Tak naprawdę to w Punisherze (!) lubimy. A że płaskie no cóż każdy czasem lubi odpocząć, ot zrelaksować się chwilę.
Stanowczo protestuję, nie chcę odpoczynku, żądam sztyletu, płaszcza i szpady.
Ale nie wykluczone że koledzy mają rację, a ja chcę w postaci widzieć więcej niż w niej rzeczywiscie jest.
Prześlij komentarz