W 1683 r. odbyła się pamiętna bitwa, w której sojusznicze armie pod przywództwem Jana III Sobieskiego przeprowadziły udaną odsiecz, uwalniając Wiedeń od tureckiego oblężenia. Sułtan Kara Mustafa poniósł dotkliwą porażkę, a zasięg zdobyczy tureckich nigdy już nie był większy. A jednak, coś po tej bitwie zostało, jakiś nieuchwytny efekt. Za granicą polskiej domeny, na przedmurzu Chrześcijaństwa filiżanki zaczęły wypełniać się tajemniczym mętnym płynem, a sen co bogatszych ludzi skracał się stopniowo, acz nieubłaganie. Oto wydarzyła się rzecz niezwykła - od czasów legendarnej bitwy, do Polski po raz pierwszy dociera kawa. I to - po turecku. Sama nazwa 'kawa' pochodzi z reszta od tureckiego 'kahva'. Dokładne pochodzenie jej nie jest znane, ale przyjmuje się iż mogło chodzić o nazwę regionu Kaffa w Etiopii, skąd między innymi dobywa się cenne ziarna. Ekspansja kawy po roku 1863 nie miała w sobie nic ze stopniowego, ewolucyjnego procesu. Napój zrobił w naszym kraju furrorę. Nie pierwszy to z resztą przypadek absolutnego rozdźwięku między polem bitwy a obyczajem. Przy stole bowiem zawsze najłatwiej się dogadać, nawet bardzo odmiennym kulturom. Tak czy inaczej tajna historia kuchni i stołowego obyczaju powinna odnotować niekwestionowane tureckie zwycięstwo - czarny napój do dziś niepodzielnie panuje w naszym kraju.
Źródło: http://pl.wikipedia.org
Autor: PeeGee
niedziela, 20 lipca 2008
Zwycięstwo kawy
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
2 komentarze:
Gówniarzem będąc czytałem gdzieś, że z kawą to był dłuższa historia.
Otóż był sobie niejaki Jura Franciszek Kulczycki. Kulczycki dwa lata spędził w niewoli tureckiej, a parę następnych jako tłumacz austriackiej Wschodniej Kompanii Handlowej, dzięki czemu znakomicie mówił po turecku, niemiecku i polsku, a na dodatek znał obyczaje Turków. Ze względu na to oraz na swoją fizjonomię (był Ormianinem)w czasie Odsieczy posłował do cesarza Austrii, skutecznie udając Turka w razie spotkania z turecką strażą.
Po bitwie wiedeńskiej, podczas księgowania zdobyczy wojennych, kawę zaksięgowano jako paszę dla wielbłądów i chciano wywalić w diabły. Uratował ją Kulczycki właśnie, któremu w nagrodę za cenne usługi dla Króla JMci pozwolono wybrać sobie dowolną rzecz z polskich łupów. Kulczycki wziął trzysta worków kawy, czym zyskał sobie opinię głupka. Opinia ta się zmieniła, gdy wyposażony w zapas kawy i kilkaset dukatów nagrody od wiedeńskich rajców, otworzył w dobrym punkcie miasta popularną kawiarnię (jedną z pierwszych w Europie, prawdopodobnie pierwszą w Austrii), stając się zarazem prekursorem knajp tematycznych - swoją "Niebieską Butlę" urządził na modłę turecką. Do dziś jest legendą wiedeńskich kawiarzy.
I tu dochodzimy do sedna - całą wiedeńską kawę zabrał Kulczycki, więc do Rzeczypospolitej nie trafiło prawie nic. Popularność kawy w Polsce datuje się dopiero na połowę XVIII w. Zresztą nie bez wpływu na tę popularność pozostawało austriackie, angielskie i francuskie życie kawiarniane.
Kolega jak zawsze nieoceniony. Nieścisłość popełniliśmy nieświadomie, popierając kiedyś wyczytaną ciekawostkę wiedzą internetową.
Żeby wyglądać w miarę inteligentnie dodam: a jednak jest związek między bitwą wiedeńską a kawą w Polsce. Choć może nieco bardziej pośredni niż nam się wydawało.
Tak czy inaczej serdeczne dzięki i zapraszamy do wymodzenia jakichś newsów w przyszłości. Koledze zdecydowanie to wychodzi.
Prześlij komentarz